Dawno temu w trawie, czyli agroturystyka po marokańsku

Nie byłem nigdy wielkim zwolennikiem agroturystyki. Swoją opinię to tej formie wypoczynku zmieniłem dopiero po pobycie w Maroku. W tamtejszych górach Rif rolnicy uprawiają jednak głównie… marihuanę :)

W tym jałowym paśmie górskim mało co jest w stanie wyrosnąć. Do wybitnie odpornych roślin należą za to konopie indyjskie. Ich uprawa jest legalna i zgodna z wielowiekową tradycją. Ponieważ jest to kraj islamski, więc picie alkoholu nie było tu nigdy dobrze widziane. Używką miejscowych stał się kif, zwanym u nas haszyszem. Ludzi palących widzi się praktycznie wszędzie – na ulicy, w kawiarni, w sklepie. Oficjalnie nie można mieć przy sobie więcej niż 5 gramów narkotyku. W praktyce tyczy się to tylko przyjezdnych, od których policja może próbować wyciągnąć łapówkę, gdyby okazało się, że przesadzili. Ale jest to zupełnie niepotrzebne, bo jakość tutejszego kifu jest tak dobra, że to 5 gramów to zapas na dobry miesiąc.

Czytaj dalej

Fetysz – afrykańki bożek

W XXI wieku, w dobie telewizji i samochodów, trudno musi się żyć wyznawcom religii tradycyjnych. Nie mówię, że niepokalane poczęcie, czy kanibalizm pod postacią chleba i wina są pomysłami szczególnie naukowymi, ale modlenie się do zwierzęcej czaszki musi być chyba jeszcze trudniejsze. Jest taki region, gdzie islam współwystępuje z katolicyzmem, a obie te religie muszą jeszcze tolerować animistów, oddających oficjalnie cześć pradawnym bożkom. To Casamance (czyt. Kaasamaas), separatystyczny region na południu Senegalu.

Przez wiele lat toczyła się tu wojna z lokalną partyzantką. Ostatecznie separatystyczna armia została wyparta do buszu i swoją obecność zaznacza jedynie organizując od czasu do czasunapady na przejeżdżające samochody. Szczęściem zrezygnowali z zabijania turystów, bo miejscowa ludność zaczęła mieć dość wojny, a rozwój turystyki mógłby bardzo dopomóc temu biednemu, rolniczemu regionowi. Jedynym widocznym świadectwem przeszłości jest obecność wojska na posterunkach kontrolnych.

Czytaj dalej