Wolna wola (psychopaty)
Jednym z najsłynniejszych seryjnych morderców jest Ted Bundy – nie mylić z Alem, życiowym ciamajdą znanym ze „Świata według Bundych”. Ted był… psychologiem, który zabił ponad 30 kobiet. Bez wyrzutów sumienia, w przemyślany sposób. Planował swoje czyny, choć w czasie ich dopuszczania się oddawał się niepohamowanej ekstazie gwałtu i mordu. Do tego prowadził podwójne, albo i potrójne życie, miewając kilkuletnie związki i pracując w różnych zawodach – m.in. jako konsultant psychologiczny. Czy zatem dlatego, że dopuścił się rzeczy tak nieludzkich (choć to zależy jak definiować „ludzkość”), jego wolna wola była zawężona przez zaburzenia? A może to patologiczny mózg tak nim pokierował?
Próbując znaleźć dopowiedź na tak postawione pytanie, musimy ocenić, ile z tego, co sami robimy, zależy od nas samych, a ile to jednak wewnętrzny przymus, któremu musimy się podporządkować? Nawet jeśli uważamy, że wszystko jest naszym świadomym wyborem, może okazać się to tylko obronną racjonalizacją, która pozwala nam zachować pozory kontroli. Czy gdyby faktycznie tak było, że wolna wola jest tylko złudzeniem, to nie zwalniałoby to nas z każdej winy na zasadzie, że „to nie ja, to moja psychika”? Czy, idąc dalej, psychopatyczni mordercy są tylko ofiarami swojej własnej osobowości?
Problem wolnej woli był już wielokrotnie wałkowany przez filozofów. Ponieważ w tej dziedzinie wiedzy wszystko zależy tylko od przyjętych założeń, żadnego konsensusu nie osiągnięto. Z czasem do dyskusji zaczęła włączać się jednak psychologia. Z zaciekawieniem przeczytałem artykuł Jędrzeja, autora ciekawego bloga poświęconego „twardej” psychologii – Neurotyk.net. Dotyczył on podejścia neurobiologicznego do problemu wolnej woli, a właściwie odpowiedzialności za swoje czyny. Okazuje się, że w mózgach psychopatycznych morderców da się wyróżnić pewne tendencje w budowie, które predysponują do zaniku moralności i samokontroli.
Czy jednak może to być podstawa do stwierdzenia, że psychopatyczni mordercy mają ograniczoną wolną wolę? I tak i nie – wszystko zależy od pewnych dodatkowych zmiennych, które działają w konkretnych przypadku. Żeby to wyjaśnić, wróćmy na chwilę do fundamentów działania ludzkiej psychiki i modelu zbudowanego przez psychoanalityków.
ID
W ludzkiej psychice da się wyróżnić id, ego i superego, o czym już kiedyś pisałem. Id to sfera popędów – im są silniejsze, tym trudniej im się przeciwstawić i je opanować. Zatem, aby utrzymać żądania rozbuchanego id, potrzeba silnego ego i superego. Generalnie tej aspekt psychonalizy pokrywa się z podejściem psychobiologicznym. To w id znajdują się popędy agresji i seksualności, a siła tych tendencji jest warunkowana genetycznie – poprzez hormony, temperament i budowę ciała. Człowiek o rozbujałej seksualności i dużej agresywności potrzebuje silniejszego ego i superego, by utrzymać w ryzach swoje popędy, co jest chyba zrozumiałe. W tym sensie im silniejsze jest id, tym trudniej zachować wolną wolę i oprzeć się pierwotnym impulsom.
W tym kontekście im facet jest bardziej nabuzowany testosteronem, tym trudniej mu zachować wierność. W końcu przysłowiowy „samiec alfa” nie po to jest alfą, aby być wiernym, tylko aby rozprzestrzeniać swoje geny. Tak samo z agresją – panowie z siłowni, stymulujący swoją męskość hormonami, mają przez to podwyższoną skłonność do agresji i potrzeba im silniejszego ego i superego, by jakoś to zrekompensować. A jak wiadomo nie zawsze idzie to w parze. Tak samo oczywiście kobiety – te z silniejszym id są co prawda bardziej seksualne (więc bardziej atrakcyjne dla mężczyzn), ale często też mniej wierne, bo kiedy następuje przesilenie hormonalne związane z owulacją, trudniej im się oprzeć pokusie. A to już się samcom alfa się aż tak bardzo nie podoba, bo oni sami zdradzani być nie chcą. Zatem im silniejsze są popędy, tym trudniej jest utrzymać wolną wolę i łatwiej ulec pierwotnym tendencjom.
SUPEREGO
Przeciwieństwem id jest superego, czyli ta część psychiki, która reprezentuje wewnętrzne normy moralne. Mamy w niej zawarte zakazy (czyli to, czego robić nie powinniśmy), nakazy (wewnętrzne przymusy „słusznego” postępowania) i „ideał ego”, czyli taki stan, do którego chcielibyśmy zmierzać. Z superego jest jednak ten problem, że… nie jest konieczne do życia. Nie wszyscy ludzie mają je dobrze wykształcone. Jeśli superego jest tylko szczątkowe, wtedy mówimy o psychopatii. To stan umysłu, który nie jest ograniczony żadnymi normami moralnymi, poza własnym interesem. Psychopata nie czuje zatem wyrzutów sumienia, kiedy krzywdzi innych. Współczucie nie jest jego domeną, choć potrafi postępować etycznie, o ile to mu się opłaci – z uwagi na zysk społeczny lub ze strachu przed karą. Musimy jednak uzmysłowić sobie w tym momencie, że każdy aspekt osobowości jest pewną ciągłą. Bardzo mało jest skrajnych psychopatów prezentujących z pełną siłą wszystkie opisane powyżej tendencje. Sporo osób ma jednak zauważalne ich nasilenie i wiąże się to właśnie z niewykształtowaniem superego, które jest słabe lub zbyt elastyczne (relatywizujące).
Jak to się ma do wolnej woli? Bardzo ciekawie, ponieważ wnioski są paradoksalne w stosunku do oczekiwań neurobiologów. To superego ogranicza wolną wolę, zakazując nam pewnych działań i karząc za łamanie reguł społecznych. Tym samym psychopata nie tylko nie ma ograniczonej wolnej woli, ale ma ją wręcz bardzo poszerzoną. On po prostu może zrobić wszystko, a co to będzie, zależy od jego ego oraz wspomnianej już siły id, czyli przyrodzonej wielkości popędów.
Czy więc ludzie o bardzo silnym superego są w większym stopniu wolnej woli pozbawieni? Często tak właśnie jest, choć zazwyczaj sami nie zdają sobie z tego sprawy. Wystarczy przypomnieć sobie stary eksperyment Milgrama, w którym badani ludzie w większości zgadzali się razić innych prądem, bo tak im nakazywał eksperymentator. Tu też działało silne superego, każące słuchać poleceń autorytetu. Tym samym wolna wola posłusznego badanego była bardzo ograniczona, gdyż wewnętrzne nakazy superego nie pozwalały mu zbyt wcześnie zbuntować się i zaprzestać wykonywania tortur na drugim człowieku.
Czy zatem lepiej być superego pozbawionym? Oczywiście nie, bo wszystko zależy jeszcze od jakości tego superego. Dobrze, kiedy jest silne – wtedy człowiek potrafi być wierny wyznawanym wartościom, ale sama siła nie wystarczy. Liczy się jeszcze elastyczność, bo superego nie powinno być nazbyt sztywne. To trochę tak jak ze stosowaniem prawa. Jednostki za zbyt sztywnym superego widzą świat w kolorach czarno-białych, a właściwie w bieli i nie-bieli. Dla nich liczy się litera prawa, czyli suchy fakt spełniania lub nie spełniania jakiejś normy. U ludzi z bardziej subtelnym, lepiej rozwiniętym superego, ważniejszy jest jednak duch prawa. Nie tyle sam przepis, co stojąca za nim idea. Tym samym osoby te przy ocenie moralnej starają się zważyć intencje i okoliczności, bo dobrze ukształtowane superego sprzyja współżyciu w grupie i empatii, ale nie jest rygorystycznym tyranem.
W tym świetle nasz psychopatyczny morderca Ted nie wydaje się osobą pozbawioną wolnej woli, a wręcz przeciwnie – jego umysł pozwalał mu wybrać rozwiązania najprzyjemniejsze, jakie mógł. Wielu – w praktyce nawet większość – ludzi jest w jakimś stopniu zaburzonych. Jednak prawie nikt nie decyduje się na pełną realizację swoich (patologicznych) pragnień. Jednak żeby w pełni próbować ocenić wolną wolę człowieka, musimy też rozważyć rolę ego.
EGO
Ego generalnie ma najgorzej – z jednej strony musi trzymać popędy id na wodzy i pozwalać im realizować się tylko wtedy, kiedy jest to realnie możliwe i sensowne. Z drugiej musi radzić sobie z zakazami superego, które wymaga działań zwykle niewygodnych i trudnych, a często wręcz nieprzyjemnych. Wystarczy wyobrazić sobie jak niechętnie by nam przyszło zrezygnować z dobrej zabawy, aby w tym samym czasie popracować jako wolontariusze w hospicjum. Od siły ego zależy, jak dobrze ktoś funkcjonuje w społeczeństwie, czyli jak skuteczny i wytrwały jest w realizacji swoich celów. Dzięki silnemu ego człowiek potrafi świadomie powstrzymać się od działania – czy to z uwagi na instrukcje płynące z superego, czy też z powodu racjonalnej oceny sytuacji (bo na przykład natychmiastowa realizacja jakiegoś popędu spotkała by się z karą lub innymi przykrymi konsekwencjami). A więc dzięki istnieniu ego możemy w ogóle mówić o wolnej woli.
Żeby odnieść siłę ego do Teda Bundiego, musimy też rozróżnić dwie kategorie seryjnych morderców – socjopatów i psychopatów. Ci ostatni charakteryzują się silnym ego – potrafią planować i – jeśli trzeba – odkładać w czasie swoje cele. Socjopaci natomiast nie posiadają rozwiniętej kontroli impulsu. Ich ego jest słabe i daje się łatwo zdominować przez żądania id. Przy braku superego, popęd może wtargnąć do ego i kazać mu realizować swoje cele, nie zważając na długoterminowe konsekwencje. W pewnym stopniu dzieje się tak u osób porywczych, które dają się ogarnąć szałowi (najczęściej złości), lecz później – z uwagi na obecność superego – są w stanie przyznać się do winy i przeprosić. U socjopaty superego jest jednak zdegenerowane i nieobecne, więc wyrzuty sumienia i poczucie winy nie przychodzą wraz z uspokojeniem się.
Choć trudno zdobyć się na współczucie, socjopaci nie mieli łatwego życia. Ich kontrola impulsu jest tak zdegenerowana, gdyż w czasie, kiedy powinna się kształtować (a ten okres zaczyna się już we wczesnym niemowlęctwie), ich matki nie dały im należytej opieki. Potem zapewne nie było lepiej, więc ostatecznie w patologicznych rodzinach rodzą się patologiczne dzieci. Nie świadczy to jednak o sile genów rzekomo skazujących na patologię – choć tak zdają się wskazywać badania. Wykorzystuje się w nich dzieci z patologicznych rodzin, które potem zostały adoptowane przez nowych rodziców. Nie bierze się jednak pod uwagę, że te patologiczne cechy kształtują się w tak wczesnym etapie życia, w którym dziecko znajdowało się pod opieką pierwotnych (patalogizujących) rodziców. Tak więc im ego jest silniejsze, tym zakres wolnej woli się zwiększa.
Dla sądów bardzo ważna jest też świadomość czynów – to, czy oskarżony wiedział, że robi źle i czy był w stanie kontrolować swoje poczynania. Ludzie, których ego jest niezdolne do oceny sytuacji są z odpowiedzialności zwalniani. Dzieje się tak w przypadku osób chorych psychicznie, które nie mają kontaktu z realnym światem i jego ograniczeniami. Tak więc bez sprawnego, a przynajmniej funkcjonalnego ego, nasza wolna wola dosłownie się kończy.
UWOLNIĆ WOLNĄ WOLĘ (?)
Podsumowując – wolna wola jest cechą ludzi o silnym ego. Sprzyja jej także niezbyt rozbuchane id. Superego za to ogranicza wolną wolę, zwłaszcza o ile jest silne i sztywne. Jednak sama wolna wola nie jest ideałem samym w sobie, bo jej czystą formę reprezentuje psychopata. Z humanistycznego punktu widzenia optymalnym człowiekiem jest osoba o silnym ego oraz silnym, ale w miarę elastycznym superego.
A jak to się ma naszego Teda Bundiego? Nic nie wskazuje, by nasz seryjny morderca miał jakiekolwiek problemy ze swoim ego. Co więcej, było ono bardzo silne – potrafił działać planować, odnosić sukcesy zawodowe, kłamać i świadomie oszukiwać. Nie był więc socjopatą. Czy jego id było jakieś nieokiełznane? Nic na to nie wskazuje, ponieważ jego otoczenie nie widziało w nim człowieka agresywnego ani niepohamowanego pod względem seksualnym. A superego – jego z pewnością nie miał, bo nie czuł wyrzutów sumienia. Miał jednak… wielką ilość fanów i – co tym bardziej zaskakujące – fanek. Siedząc w celi śmierci ten seryjny morderca, który brutalnie zabił i zgwałcił dziesiątki kobiet, dostawał od swoich wielbicielek po 200 listów dziennie, co samo w sobie jest to o tyle ciekawe, co szokujące. Ale to już temat na zupełnie inną (psycho)analizę.